Friday, 13 March 2015

Kolorowy zawrót głowy…


Trochę w myśl zasady, którą zawsze powtarza moja Mama: nieskończonych rzeczy się nie pokazuje, niespecjalnie lubię prezentować ledwie zaczęte projekty. Jednak tym razem postanowiłam ujawnić cząstkę tego, nad czym ostatnio pracuję. A raczej pracowałam, bo przyznam, że rzecz leży odłogiem, ciężko mi jakoś zabrać się do szycia. Pokazuję chyba dlatego, że podobają mi się zdjęcia :). Było kremowo-beżowo, czarno-biało, zielono, teraz kipi od kolorów!

1-IMG_8614r1-IMG_8816r

1-1-IMG_8806r1-IMG_8808-001r


Myślę, że dla niektórych osób byłoby przysłowiową karą za grzechy popełnianie czegoś podobnego, jednak mnie ciekawią takie ćwiczenia i szkolenie się w sposobach na precyzyjne osiągnięcie celu. W dążeniu do zadowalającego efektu (może niekoniecznie perfekcji, to mi na szczęście nieco przeszło) szyję różne geometryczne kombinacje i potem je łączę. Czyli liczę, tnę, zszywam, tnę, znowu zszywam i tak w kółko. Fajnie, prawda?  😉 😀


Wszystkim Krystynom (a zwłaszcza Jednej!) życzę dużo zdrowia :), wszak dziś ich Święto! 


komentarze (9)

  1. Bee In QuiltsLand

    Oj fajnie, fajnie… A ile z tego przyjemności….. 🙂

    Tylko jakoś nie mogę sobie wyobrazić Twojego “przeszło mi” w odniesieniu do perfekcji… wszak u Ciebie zawsze wszystko w jednym szyku, równiutko! A to w ogóle można sobie odpuścić?? Naucz mnie, proszę, bo w domu niebawem ze mną oszaleją….. :))))))

    Reply
    1. MałgosiaMałgosia Post author

      Przyjemności mnóstwo! masz rację.
      Niedawno usłyszałam, że mój perfekcjonizm znalazł ujście w patchworku. Usłyszałam to od osoby, która zna mnie kupę lat i trudno się z nią (trochę) nie zgodzić…
      Myślę, że są różne stopnie perfekcjonizmu, najgorszy, to taki “dojęty” do bólu… Naprawdę można sobie trochę odpuścić, tak troszeczkę chociaż 😀 . To wymaga sporo czasu, lat pracy nad sobą…, ale warto, naprawdę! Nie zawsze u mnie tak równiutko, no dobra, staram się, ale już nie do ułamka milimetra!
      Czasem jak patrzę na rzeczy uszyte przeze mnie lata temu (ubrania), to tak sobie myślę, że wyglądają jakby miały przetrwać wybuch bomby atomowej… No i po co??????
      A warto odpuścić choćby po to, żeby w domu nie oszaleli!!!!! Albo zadając sobie pytanie, czy to jest warte takiej ceny! (mam tu bynajmniej nie tylko szycie na uwadze ;))))

      Reply
  2. warmianeczka

    Aż wzięłam mocniejsze okulary, na kwadracikach leży jeden grosz?!. Krasnoludki do tych szczególików zatrudnisz, czy jak? A że kolorowo , bajkowo to super. Smakowicie łączysz barwy:)

    Reply
    1. MałgosiaMałgosia Post author

      No bo ten mój jeden grosz to całkiem duży jest!!!
      Krasnoludki powiadasz 😀

      Reply
  3. grazka-1grazka-1

    Jeszcze raz, u Ciebie, serdecznie dziękuję za tak budujący i dodający skrzydeł komentarz na moim/Igiełkowym blogu. A że takie tyciusie pizdrułeczki chce Ci się ciąć, a potem jeszcze szyć – szczerze podziwiam. Co do perfekcji – daleko mi do milimetrowych dokładności, ale zawsze staram się tak robić/wyszywać/szyć/… żeby się własnej pracy nie wstydzić nawet po latach. Zamiast określenia “perfekcyjna” jest też inne: “upierdliwa”. Niby to samo, ale często brzmi “z przymrużeniem oka” i lekką nutą zazdrości. Za pefekcjonizm właśnie.

    Reply
    1. MałgosiaMałgosia Post author

      Efekt takiej drobnicy uzyskuję “sposobem”, czyli zszywam większe części z różnych kolorów, a potem tnę i znów zszywam. Wychodzi wtedy równo i dobrze się szyje. Pewnie wiesz o czym piszę 🙂
      Prawdą jest, że jak kogoś obdarowujemy to fuszerki nie może być! Mimo wszystko – nie chcę być upierdliwa ;), a byłam, przyznaję, do bólu…
      Pozdrawiam i życzę sukcesu w konkursie!

      Reply

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *