Ostatnio mam wenę do szycia kwadracików. W wielu rozmiarach i kolorach. Wykorzystałam ją, wenę znaczy, do spełnienia różnych obietnic.
Te sympatyczne kociaki już niejednokrotnie pojawiały się w moich pracach, podobnie jak bawełny w zdecydowanych barwach w połączeniu z czernią. Kolejna tkanina, z której pozostały niewielkie ścinki. Ale nie żałuję, tyle pięknot czeka!
Wszystko w tej poduszce jest kolorowe i tęczowe, nawet cieniowane nici, którymi pikowałam i oczywiście guziczki 🙂
Kolory do mozaiki dobierałam z palety barw kociaków. Kwadraciki po zszyciu mają 3 cm.
Wymiary 50 cm x 50 cm.
To chyba oczywiste, że zgłaszam 😉
Gosiu, poducha mega kolorowa i bardzo radosna 🙂
Pikowanie tęczową nicią i kolorowa lamówka dodały jej niesamowitego smaczku!
No i te kociaki… miodzio, do schrupania 🙂
Poducha za szczęśliwymi kotami, akurat na ponure dni 🙂
Czysta energia! Kosmiczna, bo koty w takim wydaniu mają w sobie coś nie z tego świata. Fajne pikowanie 🙂
I bardzo podoba mi się Twoje podejście do szmatek. Ostatnio doszłam do wniosku, że kurczowo przetrzymuje swoje w obawie, że się skończą , a przecież Ty masz Gosiu racje, jest tyle innych jeszcze nie kupionych 😉
Właśnie szyję dla siebie specjalną poduszkę. Wymyśliłam sobie tęczę oczywiście z przekonaniem, że będą potrzebne zakupy. Zrobiłam przegląd żeby sprawdzić czego brakuje i zgadnij co?
Mówią, że od przybytku głowa nie boli (no może jedynie męża 😉 ).
I wreszcie dojrzalam do rozdzielania zestawów 😀 Jednym słowem krzewisz dobre nawyki wśród szmatoholiczek 🙂
Myślę Basiu, że z tego co masz, powstałaby niejedna poducha, ale oczywiście… zrobiłaś zakupy 🙂
Ja nie żałuję żadnej szmatki, bo i po co? Szkoda jest wtedy, jak człowiek za szybko żegna się ze światem.
Rzadko kupuję zestawy, zawsze je dzielę jak mi czegoś brakuje. Pewnie, że niektóre zakupy są mniej trafione, ale niekiedy całkiem nieoczekiwanie przydaje się coś niezbyt fajnego w moim odczuciu, no to czeka to niefajne na swoją chwilę. Oj!, długo by o tym pisać…
I tu Cię zaskoczę, bo nie zrobiłam 😀 Robię postepy 😉 Choć świerzbią mnie rączki, że ho! Jednak przeanalizowałam moje motywy zakupowe (że się tak zawodowo wyrażę 😉 ) i doszłam do wniosku, że chyba za dużo w tych zakupach kupowania dla samego kupienia i “mienia”. Teraz rozważam zainwestowanie w jakieś lepsze wypełnienia na próbę. Poza tym, z tego wszystkiego uzbierałabym już na wypasioną maszynę! O matko! Właśnie to do mnie dotarło. Może czas na wyprzedaż…
Ale mnie Gosiu inspirujesz do zmian 😉
Masz rację oj długo by o tym pisać 😉
To mnie Basiu zaskoczyłaś, nieco podpuszczając wcześniej… Teraz ja “przeanalizuję moje motywy zakupowe” 😀 A może lepiej nie?
Przetestowałam mnóstwo wypełnień, łącznie z kocykiem z Ikea, a mam ich jeszcze stos. I pomału wyrabiam sobie zdanie, ale to temat na osobny post 🙂
Po co wypasiona maszyna jak nie byłoby z czego szyć 😉
Haha 🙂 Lepiej nie. A o wypełnieniasz bardzo chętnie post poczytam, więc jeśli masz ochotę podzielić się doświadczeniem to śmiało. Wiem, że Pani Wiesia jest w trakcie cyklu na ten temat, ale co patchworkarka to opinia i każda jest cenna.
A maszyna nie musi być wyposiona… wystarczą dodatkowe cm ramienia 😉
ps. wesprzesz mnie w temacie nici z ostatniego maila?
Basiu, przemyślę i może coś skrobnę 🙂
Napisałam maila do Ciebie o niciach 🙂
Ale kolorowo, oby tylko tęcza nie była zazdrosna o te kolory:). Świetna poduszka.
Oby nie była 😀
Małgosiu, a na jakiej maszynie szyjesz? I jeszcze jedno pytanie – czy nici tęczowe, którymi pikowałaś są grubsze? Moja Janomka od jakiegoś czasu nie chce współpracować, gdy pikuję grubszą nicią….
A poducha pikna!
Szyję na starym Łuczniku z ubiegłego wieku, solidnym, metalowym , chyba nie do zdarcia. Byłam o ćwierć kroku od kupienia nowej maszyny, ale tego rodzaju zakupy są u mnie przemyśliwane i ostatecznie odpuściłam, na razie… nie zarzekam się. Po latach współpracy dotarłyśmy się z moją maszyną, ale i serwis mam pierwsza klasa :), czyli Mąż. Mam zresztą jeszcze jednego Łucznika, jeszcze starszego, jeszcze solidniejszego, który ma tylko ścieg prosty (prezent) i moje maleństwo – blisko siedemdziesięcioletnią Singerkę 🙂 Takie cacko 🙂
Szyję różnymi cieniowanymi nićmi, o różnej grubości i składzie. Akurat te, którymi pikowałam tę poduchę są grubsze, ładnie widać ścieg. U mnie wszystkie kłopoty z pikowaniem załatwiam naprężaniem nici i… naciąganiem paska klinowego. Pozostałe zostawiam Mężowi 🙂
Pewnej letniej, bardzo rozgwieżdżonej nocy (czarne tło:)) zebrały się tęczowe koty, by opowiadać o wakacyjnych przygodach:).
Bardzo mi się podoba efekt kwadracikowej ramki i tęczowego pikowania, że o dopasowanej idealnie do ramki lamówce nie wspomnę:). I żeby nie było plecki (a po nocy przychodzi letni, słoneczny dzień), z guziczkami są jak najbardziej ok!:)
Elu, no i jak tu bez Twego komentarza się obejść 😀
Ele widzą lamówki 🙂 Poducha super! I ja lubię szyć poduchy, Twoje poduchowe pomysły są bardzo inspirujące.
Widocznie Ele tak mają 🙂
Poducha to taki przydaś, wdzięczny prezent 🙂 Ja w zasadzie lubię szyć fronty, resztę już niekoniecznie… I lamówki lubię przyszywać, one tak bardzo uzupełniają pracę.
Piękna tęcza kolorów. Jest śliczna. Muszę Ci powiedzieć że skradłaś mi słówko “tęczowa” , i nie wiem czy mogę go teraz użyć do swoich poduszek.
Ależ Wandziu, słowo “tęczowa” jest ogólnodostępne!
Miau 😉
Hau 😉
Kolory pełne życia. Dla. mnie bomba. Kotki są super
Kolory tak, ja nie 🙁
Pogoda mnie dobija.
Będzie dobrze.
Kolejna przepiękna kwadracikowa kompozycja !!!! Podziwiam Twój zapał do szycia tych drobiazgów 🙂
Pozdrawiam i życzę powodzenia !!!
Ćwiczenie w cierpliwości i dokładności 🙂
Dziękuję Gosiu 🙂