Kiedy byłam dzieckiem długie zimowe noce, rozświetlone światłem odbitym od śniegu, były oczywistością.
Popołudniowa jazda na sankach, z górki znajdującej się zaraz za sąsiednim budynkiem, odbywała się do utraty tchu i utraty czucia w palcach. Zjeżdżaliśmy prosto w ośnieżony, bajkowy las. Lodowisko przy domu, w którym mieszkałam, zrobione przez moją mamę, pełne było dzieciaków z sąsiedztwa. I te powroty do domu, i grzanie zlodowaciałych stóp przy kaloryferze z kubkiem herbaty w zmarzniętych dłoniach… Uroki śnieżnej mroźnej zimy.
Cieszę się, że skończyłam tę pracę, to raczej ostatni obraz z cyklu, który zaczęłam rok temu. Jesienne, wiosenne i letnie drzewa, zawsze w parze. Te ostatnie doczekały drugiej odsłony i były prezentem dla Przyjaciół.
Szyć zaczęłam późnym latem, a gotowe wypikowane tło, w końcu się doczekało drzew. Zima, moja niegdyś ulubiona pora roku. Myślę, że ciągle sprawia sporo frajdy nie tylko dzieciom.
Wymiary: 56 cm x 74 cm, projekt własny.
Na koniec wszystkie pory roku.
Tak pamiętam zimy naszego dzieciństwa. Obraz jest przecudowny i przepiękny. Zawiera moje wspomnienia, które do mnie wróciły.
Myślę, że ta praca bardzo wpisuje się w obecny czas, zresztą tak miało być. Styczeń – zimowa noc.
A co do wspomnień – to były szczęśliwe dni, bardzo, te nasze wypady na sanki i niepoliczona liczba tras z górki i biegiem na górkę, jakby ją nam mieli zabrać… A już najfajniej było, jak udało się wjechać na leśną drogę, bez kraksy z udziałem drzewa…
niesamowite detale, tyle do podziwiania. A i zima za oknem nareszcie biała, co prawda tylko na 24 godziny, ale przynajmniej było co odśniezać 🙂 PS. sliczne zdjecie z lasu tez.
Zdjęcie jest autorstwa Ani, przysłała mi je gdy pisałam post i zgodziła się, bym je pokazała. Ostatnio dostałam sporo pięknych zimowych fotek.
Śliczne 🙂 Pełne uroku i tajemniczości. Detale pasują idealnie i dopełniają tę przepiękną pracę 🙂 Eeeech, zobaczyć to kiedyś na własne oczy i podotykać 😉 Wszystkie drzewa są fantastyczne. U mnie też jedne są w domu i jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu 🙂 Dziękujemy Małgosiu.
Ja też pamiętam te zimy z dzieciństwa, gdzie na górkach w lesie to się zjeżdżało do skostniałych rączek, nóżek 😉
W końcu będzie można się spotykać i dotykać, jest nadzieja.
Z perspektywy czasu najbardziej zdumiewa mnie to, że dzieciaków była niezła gromada i NIKT nas nie pilnował…
Też mam nadzieję, że odpuści ten wirus i chociaż po części wrócimy do normalnych czasów. I znów będzie fajnie. A może jeszcze fajniej, bo bardziej to docenimy.
Czarowna, baśniowa, zimowa noc. Gotowa scenografia do “królowej śniegu”, mój kochany dendrologu:)
Dziękuję Elu,
Czasem myślę, że te moje drzewa są takie “niepoważne”, właśnie jak z książeczek dla dzieci. Ale tak mi się szyje i tak wychodzi 🙂
No i dobrze, przepięknie wychodzi 🙂
🙂